Cykl: Jestem u siebie

"Myślę sobie: co ze mną będzie w tej Polsce?"

Klaudia Dopierała \ 18.12.2020

1. Co sprawiło, że Polska stała się Pani drugim domem?

Po dwóch latach studiów stosunków międzynarodowych w Paryżu, nie wyobrażałam sobie spędzenia reszty życia za biurkiem, wyrywając sobie włosy z powodu spadku wartości rynkowych akcji na giełdzie w Nowym Jorku. Postanowiłam zatem jako pasjonatka fotografii zdawać do szkoły filmowej. W końcu, dzięki radom rektora szkoły, świętej pamięci Henryka Kluby, wybrałam wydział aktorski i 4 lata później zostałam pierwszą cudzoziemską absolwentką w historii PWSFTviT im. Leona Schillera w Łodzi. Odkryłam na nowo kulturę kraju Marii Walewskiej, o jakże skomplikowanej historii tak mało znanej moim nauczycielom we Francji oraz poznałam lepiej korzenie moich przodków.

2. Jak wyglądały Pani pierwsze dni w nowym miejscu? Jak zmieniła się codzienność?

Tych pierwszych dni nie zapomnę nigdy. Październik, rok 2000. Miasto Łódź, a ja w nim sama. 1500 km od domu. Wszechobecny zapach węgla. Jedyną znajomą osobą jest świetny pisarz Andrzej Bart. Radzi mi zapamiętywać wszystko, bo wspomnienia są na wagę złota. Popularna „Pietryna” wydawała mi się piękna, inspirująca i przyjazna: kamienice, atmosfera, to wszystko było nowe. Co robią na poczcie, czy to jest jakiś remont, pytam? Nie, po prostu tak mocno walą w koperty, żeby pieczątki były widoczne… Próba zamieszkiwania w akademiku nie powiodła się. Po miesiącu, niczym żeglarz umieszczony na bocianim gnieździe, zamieszkałam w bloku na 8 piętrze z widokiem na Szkołę filmową. Z niecierpliwością właściwą każdej młodej duszy, patrzę na ulicę Targową i myślę sobie, co ze mną będzie w tej Polsce? Wracać do kraju, z którego Mama uciekła przed komunizmem? Jak mnie przyjmą koledzy z mojego roku? A grono profesorskie? No nic, idę. Kończę krzywiąc się okropną kawę z fusami. Biorę ze sobą zeszyty do filozofii, pakuję dres do akrobatyki, spódnicę na zajęcia z wiersza i dodatkowo pewność siebie. Prostuję się i ruszam do słynnej filmówki. Wzdłuż chodników po bokach śnieg tworzy tunele. Jest minus 18, a światło krystaliczne. Tramwaje i ruch uliczny. Jakiś pijak: „Pani kierowniczko, pożyczy Pani na piwko?” Na twarzy uśmiech i dobra energia. Czuję, że spędzę tu najpiękniejsze lata mojego życia. Nie pomyliłam się. Na szczęście miałam swój analogowy aparat fotograficzny. Wszystko zarejestrowane. Chętnie, często i nostalgicznie do tych zdjęć wracam. To była, jakby to określił François Truffaut, La Belle Insouciance, czyli Piękna Beztroska!

3. Co urzeka Panią w Polsce? (ludzie, miejsca, tradycje)

Powiem bez bicia, że polska gościnność jest unikalna: Dzięki telewizyjnemu programowi „Europa da się lubić” poznałam ludzi z całej Polski o wspaniałej otwartości, czułości i dobrej woli. Nie mówię, że Francuzi tego nie maja, bo są także niezwykle przyjaźni, zwłaszcza poza dużymi miastami, ale kiedy po raz dziesiąty Mama znajomej mieszkającej we Wrocławiu proponuje mi dokładkę bigosu „bo się obrazi”, albo jak trafiam na nocleg do obcych ludzi w Zakopanem i stają się moimi bliskimi przyjaciółmi po 3 dniach, a nawet rodziną po kilku latach i, ze do tej pory nie chcą ode mnie złamanego grosza za pokój, to się naprawdę nazywa bezinteresowna miłość! Co do miejsc, to już wymieniłam – na południu czuje się jak żeberka w kwaśnicy, na północy, jak halibut w morzu, a w całej Polsce, jak wykwintny łosoś w panierce. Miałam też to niesamowite szczęście, że mogłam zorganizować wystawę z okazji 130-lecia Wieży Eiffla w sześciu miejscowościach w Polsce – w Warszawie, we Wrocławiu, w Gdyni, w Lublinie i w Konstancinie-Jeziornej, wszędzie tam zostałam przyjęta z otwartymi ramionami! Najpiękniejszą tradycja w Polsce jest zdecydowanie łamanie się opłatkiem. To bardzo serdeczny i wzruszający zwyczaj. Zbliżają się Święta i nie ukrywam, że cieszę się, że jak co roku będzie można tę tradycję kultywować u nas w domu. Odnoszę smutne wrażenie, ze w ostatnich latach Polacy się drastycznie podzielili. Często nawet w gronie bliskiej rodziny… Chyba trzeba te chwile Świąt wykorzystać, aby się koniecznie na nowo połączyć…

4. Czy doskwierała Pani tęsknota za swoim rodzimym krajem?

Kiedy mieszkałam w Polsce, często śniło mi się, że chodzę po paryskim bruku. Ktoś grał na akordeonie na górze Montmartre, dzieci się ścigały na Polach Marcowych pod Wieżą Eiffla i jadłam naleśniki z szynką i żółtym serem na Polach Elizejskich. Wtedy ogarniała mnie nostalgia i dlatego między innymi wróciłam do Paryża siedem lat temu. A teraz śni mi się często Warszawa i Polskie Tatry. Chyba czas wrócić do Polski!

5.  Czy jest coś (rzecz, zwyczaj, miejsce) co najchętniej zabrałaby Pani ze sobą z Francji do Polski?

Wolność słowa!

Załączone materiały wizualne:

1. Fotografia autorstwa Marka Podolczyńskiego (instagram @marek_podolczynski)

2. Dyplom Szkoły Filmowej – archiwum prywatne Elisabeth Dudy


Zachęcamy Państwa do odwiedzania Elisabeth klikając w poniższe ikony: